Encyklopedyczne rozterki
Mimo powszechnemu zinformatyzowaniu naszego życia i swobodnego dostępu do sieci, w dalszym ciągu tradycyjne encyklopedie popularnonaukowe notują wzmożoną sprzedaż.
Wydawać by się mogło, że dziś, kiedy wystarczy wejść do internetu by dowiedzieć się co oznacza dane słowo lub znaleźć inną, równie egzotyczną definicję, klasyczne książki, encyklopedie i podręczniki wychodzą powoli z użycia. Jest jednak inaczej... zupełnie inaczej. Encyklopedie tryumfują. W dalszym ciągu posiłkujemy się tradycyjną, pisaną ich formą. Dzięki temu w mgnieniu oka możemy dowiedzieć się wielu bardzo interesujących rzeczy. Na przykład co kryje się pod pojęciem skopometr czy ambiwalencja. A także poznać historię firmy Betterware czy Fm group. W dalszym ciągu jednak bardzo często odwiedzamy zupełnie darmową Wikipedię.
Aż strach pomyśleć jak wyglądałoby nasze życie bez niej. Kiedy podczas telewizyjnego show lub teleturnieju padnie zaskakujące pytanie, na które nie znamy odpowiedzi, w mgnieniu oka możemy zaznajomić się z nią właśnie dzięki internetowej encyklopedii. Cieszy jednak fakt, że tradycyjne encyklopedyczne wydania przetrwały i cały czas pojawiają się w księgarniach. Dzięki temu mamy dziś dostęp nie tylko do encyklopedii popularnonaukowych, ale też bardziej specjalistycznych, poświęconych danemu zagadnieniu (encyklopedie samochodowe, przyrodnicze, lotnictwa). Natomiast ich miniaturowe, kieszonkowe wersje są skuteczną konkurencją dla tych, dostępnych za pośrednictwem telefonów komórkowych.
Nie wiemy jak wyglądał będzie rozwój nowych technologii za 50-10 lat. Życie pędzi w takim tempie, że przewidzenie tego jest niemożliwością. Jedak wydaje się, że pozycja tradycyjnych encyklopedii nie będzie zagrożona. Wszak tradycja ta jest skutecznie kultywowana.
--Stopka